sobota, 2 lutego 2008

Postępy


Większość rodziców słyszy zewsząd pytania o rozwój pociechy. Czy już raczkuje? Czy lubi zupki? Czy kupy mocno śmierdzą? Czy liczy do stu po fińsku? Nie inaczej jest w naszym przypadku. Zarówno mama jak i ja musimy często opowiadać – bez nachalnego zachęcania zresztą – co też nowego Maks zrobił. W ciągu ostatniego miesiąca zauważyłem wiele postępów.

PŁACZ – Maksowi udało się w pełni rozwinąć płuca i jeśli trzeba potrafi ryknąć tak, że ani telewizja i radio włączone na cały regulator nie są w stanie go zagłuszyć. Musiałbym spróbować z traktorem, ale nie dość, że pewnie sporo by kosztował, to trudno by go było postawić w naszym ogródku.

WŁASNOŚĆ – Maks już teraz posiada więcej niż mógłby unieść. Ubranka, zabawki, łóżeczko, wózek trójkołowy, pół spiżarki słoików. Ostatnio w kąpieli odkrył żółwia z termometrem. I jak już go złapał, to nie chciał oddać. „Żółw też jest twój” – zapewniłem; musieliśmy go położyć spać razem z nowym nabytkiem.

SPRAWNOŚĆ FIZYCZNA – chętnie siada, na razie z pomocą, ale kiwa się tak, że robi mu się niedobrze. Nie warto tego ćwiczyć bezpośrednio po posiłku.

SZACUNEK dla ojca – najczęściej okazywany podczas obiadu. Maks koniecznie chce ze mną wtedy rozmawiać i pluje mi w twarz słodką kaszką.

KULTURA OSOBISTA – wbrew przyjętym w naszym domu zwyczajom Maks puszcza bąki przy jedzeniu. Najczęściej są to głośne, kilkusekundowe serie. Na razie nie daje się przekonać, że to nieeleganckie. Ale i tu odnotujemy kiedyś postęp.

Brak komentarzy: